Wielki strach obywateli Rosjii

 

Przez ostatnie dwa miesiące podróżowałam po krajach bałtyckich, Gruzji i Rosji. Wszędzie tam ludzie mówią o wojnie.

 

Taksówkarz w Moskwie zapytał mnie, skąd jestem. – Ze Stanów Zjednoczonych – odpowiedziałam. Kierowca westchnął: – Byłem tam raz. W Chicago. Bardzo mi się podobało… Ale powiedz: kiedy zacznie się wojna? – zapytał spokojnie i szczerze.

W moskiewskim biurze rozmawiałam z innym Rosjaninem. Chciałam się dowiedzieć, jakie nastroje panują wśród jego znajomych. – Starsi ludzi kupują sól, zapałki, kaszę – wyliczał. Wszyscy uzupełniają zapasy na wypadek wojny.

Strach przed Rosją

Narwa to estońskie miasto położone przy granicy z Rosją. Tam pytanie: „czego boją się mieszkańcy?” tłumaczone jest jednoznacznie: „czy Narwa będzie następna?”. Estończycy z pogranicza obawiają się, że Rosja najedzie region, odetnie czołgami miasto od reszty NATO-wskiego kraju albo zastosuje taktykę hybrydową – tak jak na Ukrainie.

Co prawda estońscy politycy, z którymi rozmawiałam, wątpią, że Rosjanie zaryzykują otwarty najazd na państwo Sojuszu, ale mogą pokusić się o coś bardziej subtelnego i niezdefiniowanego. Coś, na co NATO nie będzie potrafiło zareagować – jak kilka lat temu w Gruzji, o czym ludzie wciąż pamiętają i trwają w gotowości na powtórkę z historii.

Nad Tbilisi helikoptery z gruzińskimi flagami latają nisko nad Placem Wolności. Mieszkańcy świętują właśnie 25. rocznicę uzyskania niezależności od centrali w Moskwie. Niepodległość państwa w sąsiedztwie rosyjskiego giganta jest bezcenna, ale i krucha, dlatego też Gruzini tak bardzo chcą wstąpić do NATO. Zwłaszcza że dwa regiony – Osetia Północna i Abchazja – wciąż ciążą ku Rosji.

Dzień Niepodległości daje nadzieję na utrzymanie niezależności. Tuż przed oficjalnymi obchodami święta i pokazami lotnictwa gruzińscy żołnierze odbywali ćwiczenia z amerykańskimi i brytyjskimi sojusznikami. Mieszkańcy Tbilisi mogli podziwiać czołgi M1A2 Abrams czy bojowe wozy piechoty Bradley, które wróciły z manewrów. Wojskowi ćwiczyli odpieranie ataku najeźdźcy. Słowo „Rosja” pozostało niewypowiedziane, ale każdy wiedział, o kogo chodzi.

Strach przed NATO

W Moskwie „wojenna gorączka” aż pali! W przeciwieństwie do Gruzji czy Estonii, nikt tu nie relatywizuje określeń. Otwarcie mówi się: NATO i Rosja są wrogami i musimy przygotować się na odparcie zachodniej agresji.

Nagłówek kremlowskiego serwisu: „Nowy rosyjski bombowiec przeprowadzi atak nuklearny z przestrzeni kosmicznej”. Okazuje się jednak, że historia jest nieprawdziwa, a możliwość takiego ataku wyssana z palca.

Anglojęzyczna, kremlowska telewizja „Russia Today” huczy: „Śmiercionośne fale powietrzne: Rosja rozpoczyna próby broni elektromagnetycznej, która ma zagwarantować kompletną neutralizację wszystkich wrogich systemów elektronicznych”. Dalej okazuje się, że to tania sensacja, podbijanie bębenka, eskalowanie napięcia przez propagandę.

Ale nie tylko bulwarówki i kremlowska propaganda podgrzewają atmosferę. Były prezydent ZSSR Michaił Gorbaczow narzeka, że NATO na szczycie w Warszawie praktycznie wypowiedziało wojnę Rosji. – NATO mówi o obronie, ale tak naprawdę przygotowuje się do akcji ofensywnej – powiedział były gensek w rozmowie z agencją Interfax.

Rosyjski przedstawiciel przy NATO Aleksander Gruszko mówi z kolei o budowaniu konfrontacyjnej polityki na mitycznym zagrożeniu ze strony Rosji. Jego zdaniem lokalizacja batalionów rotacyjnych w Estonii, na Łotwie, Litwie i w Polsce jest dowodem, że kraje te są formowane w przyczółek dla militarnej i politycznej presji na Rosję.

A Rosja – jak twierdzi Gruszko – musi odpowiedzieć na tę nową obronną sytuację. – Kompletnie nie mieliśmy wyboru, ale oczywiście musimy zrobić wszystko, by upewnić się co do możliwości obronnych naszego kraju – powiedział.

„To nie nasz wybór” jest pewnego rodzaju wytrychem i zderzakiem w polityce zagranicznej Rosji. To coś jak „pokój i przyjaźń” (mir i drużba) w ZSSR, który nigdy nie chciał wojny, a wszelkie konflikty wynikały z uporu i agresji Zachodu.

– Bo czy istnieją jakiekolwiek przykłady tego, że Rosja łamie pokojowe układy i porządek w Europie? – pytała podczas konferencji prasowej dwa tygodnie temu rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa. – To kłamstwa! Szwecja twierdzi, że im zagrażamy. Wielka Brytania mówi, że jesteśmy zagrożeniem. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg uważa, że naruszamy pokój i porządek. Pokażcie jakieś przykłady, a będziemy nad tym pracować – mówiła.

Z kolei Sergiej Karaganow w wywiadzie dla niemieckiego magazynu „Der Spiegel” stwierdził, że to NATO prowokuje Rosję. I ostrzegał: „Jeśli Sojusz inicjuje najazd na taką nuklearną potęgę jak my, będzie ukarany”. – Wiemy, co się stanie, i oni wiedzą, że my wiemy. Nawijają nam tylko makaron na uszy – mówił Władimir Putin podczas Forum Ekonomicznego w Petersburgu.

Co się stanie? Jak przewiduje jeden z rosyjskich ekspertów, z którym rozmawiałam, Putin może albo próbować rekonstruować postsowieckie społeczeństwo za pomocą „zielonych ludzików”, albo odgrywać rolę lidera pokoju, jednoczącego świat przeciw terroryzmowi. Jego kroki trudno przewidzieć, najwyraźniej lubi trzymać Zachód w niepewności w myśl zasady: mogą nas nie kochać, ale powinni się nas bać.

Autorka jest amerykańską ekspertką ds. Rosji i byłego ZSSR. Przez 30 lat pracowała jako korespondentka zagraniczna dla CNN.

http://www.koniec-swiata.org/zacznie-sie-wojna-wielki-strach-obywateli-rosjii/