Pogoda jako broń masowego rażenia. Nowe fakty

 

 

Pod koniec lata 1958 r. 480 km nad południową częścią Oceanu Atlantyckiego doszło do eksplozji trzech bomb nuklearnych. Zdetonowano również dwie bomby wodorowe na wysokości 160 km, tym razem nad wyspą Johnston na Pacyfiku. Wszystko to za sprawą decyzji Departamentu Obrony USA oraz amerykańskiej Komisję Energii Atomowej, na mocy której siły morskie USA wzięły udział w naukowym projekcie Argus, użyczając swoistych dla wojska „narzędzi badawczych” w postaci wspomnianych broni. Armia nazwała tę serię eksplozji jądrowych „największym eksperymentem naukowym, jaki kiedykolwiek przeprowadzono”. Jego celem było zbadanie wpływu wybuchów nuklearnych na dużej wysokości na transmisje radiowe i operacje radarowe oraz lepsze zrozumienie pola geomagnetycznego i zachowania naładowanych cząstek w jonosferze.

Zabawa z bronią (nuklearną)

Dr Rosalie Bertell, zmarła przed kilku laty amerykańska naukowiec, stwierdziła w połowie lat 90. XX w., nawiązując do wydarzeń z późnego lata 1958 r., że „ten gigantyczny eksperyment stworzył nowe (wewnętrzne) pasy promieniowania magnetycznego obejmujące prawie całą Ziemię i wprowadził do jonosfery wystarczającą ilość elektronów i innych cząstek energetycznych, aby wywołać efekty ogólnoświatowe. Elektrony podróżowały tam i z powrotem wzdłuż linii sił magnetycznych, powodując sztuczną zorzę podczas uderzania w atmosferę w pobliżu bieguna północnego”.

Pani doktor pisała również, że armia amerykańska zaplanowała utworzenie „tarczy telekomunikacyjnej” w jonosferze. Pomysł ów zgłoszono w sierpniu 1961 r. Tarcza powstałaby „na wysokości 3 tys. km poprzez wprowadzenie na orbitę 350 000 milionów igieł miedzianych, każda o długości 24 cm (całkowita waga 16 kg), tworząc pas o grubości 10 km i szerokości 40 km”. Chciano w ten sposób zbudować sztuczną jonosferę, bowiem w naturalnej „telekomunikacja jest osłabiona przez burze magnetyczne i rozbłyski słoneczne”. Tym planom zdecydowanie przeciwstawiał się Międzynarodowy Związek Astronomów.

Kolejną serię eksperymentów w jonosferze USA rozpoczęły 9 lipca 1962 r. Tym razem cykl badań przeprowadzono pod kryptonimem Starfish. Testy poważnie zakłóciły dolny Pas Van Allena, zasadniczo zmieniając jego kształt i intensywność. Przypomnijmy, że Pas Van Allena to otaczający Ziemię obszar intensywnego promieniowania. Krążące w nim elektrony i protony zostały schwytane przez pole magnetyczne naszej planety i krążą wokół niej, tworząc struktury przypominające wielkie obwarzanki, rozciągające się w odległości od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy kilometrów nad Ziemią.

W raporcie opisującym cel przedsięwzięcia czytamy: „W tym eksperymencie wewnętrzny Pas Van Allena zostanie na pewien czas praktycznie zniszczony, cząstki z pasa zostaną przetransportowane do atmosfery, przewiduje się, że ziemskie pole magnetyczne zostanie zakłócone na dużej odległości przez kilka godzin, uniemożliwiając korzystanie z radia. Eksplozja w wewnętrznym pasie promieniowania stworzy sztuczną kopułę światła polarnego, która będzie widoczna z Los Angeles”. Dr Bertell wspominała, co powiedział jej jeden ze świadków tej eksplozji nuklearnej: „Całe niebo płonęło tak intensywnie, że odniósł wrażenie końca świata”. To był eksperyment, który wywołał silny protest sir Martina Ryle’a, pełniącego godność astronoma brytyjskiej królowej.

19 lipca 1962 r. NASA ogłosiła, że „w wyniku testu jądrowego przeprowadzonego nad poziomem morza dnia 9 lipca powstał nowy pas promieniowania, rozciągający się na wysokości od około 400 km do 1600 km, który może być postrzegany jako tymczasowe przedłużenie dolnego Pasa Van Allena”.

W 1962 r. ZSRR przeprowadził podobne eksperymenty planetarne, tworząc trzy nowe pasma promieniowania od 7 tys. do 13 tys. km nad Ziemią. Zgodnie z Encyclopaedia Britannica strumienie elektronów w dolnym Pasie Van Allena zmieniły się znacząco od czasu eksplozji jądrowych dokonanych w 1962 r. przez USA i ZSRR, nigdy nie powracając do poprzedniego stanu. Według amerykańskich naukowców może upłynąć wiele stuleci, zanim Pas Van Allena powróci do poprzedniego poziomu, pisze dr Rosalie Bertell, powołując się przy tym na badania wykonane przez Nigela Harle’a (Borderland Archives, Cortenbachstraat 32, 6136 CH Sittard, Holandia).

Na tym nie skończyło się „udoskonalanie” natury z wysokości przestrzeni kosmicznej. W 1968 r. wojsko USA zaproponowało umieszczenie satelitów zasilanych energią słoneczną na geostacjonarnej orbicie około 40 tys. km ponad Ziemią. Urządzenia te przy użyciu ogniw słonecznych miały przechwytywać promieniowanie słoneczne i transmitować je mikrofalami do anten odbiorczych, zwanych prostownicami, na Ziemię. Satelitów miało być 60, a koszt ich budowy to 500–800 mld dolarów (biorąc pod uwagę wartość tej waluty w 1968). W ten sposób chciano zaspokoić 10 proc. zapotrzebowania na energię w USA, jakie według obliczeń miało się pojawić w 2025 r. W tym czasie koszt projektu był dwa do trzech razy większy niż cały budżet Departamentu Energii, a przewidywany koszt energii elektrycznej znacznie przewyższał koszt większości konwencjonalnych źródeł energii. Każdy satelita miał mieć rozmiar wyspy Manhattan. Projekt nosił nazwę Solar Power Satellite (SPS).

Solar Power Satellite

SPS, którego praktyczne konsekwencje zaczęto testować w 1978 r., mimo że został zaproponowany jako program energetyczny, miał znaczące konsekwencje militarne. Jedną z najważniejszych, po raz pierwszy wskazaną przez Michaela J. Ozeroffa, była możliwość opracowania broni satelitarnej kierującej wiązki promieni mogące zniszczyć pociski balistyczne wroga.

Satelity miały znajdować się na orbitach geosynchronicznych, z których każda zapewnia doskonały punkt obserwacyjny, umożliwiający monitorowanie całej półkuli. Spekulowano, że wysokoenergetyczna wiązka laserowa może działać jako broń termiczna do wyłączania lub niszczenia wrogich pocisków. SPS został również opisany jako broń psychologiczna i przeciwpiechotna. Jeśli główna wiązka mikrofalowa zostałaby skierowana w stronę personelu wroga, mogłaby razić napastnika wiązkami promieniowania podczerwonego, a więc niewidocznego dla oczu.

SPS byłby w stanie zaopatrywać w energię oddziały wykonujące tajne misje w różnych częściach globu. Platforma załogowa SPS zapewniłaby nadzór i zdolność wczesnego ostrzegania oraz połączenie ELF z okrętami podwodnymi. Zapewniłoby to również zdolność blokowania komunikacji wroga. SPS byłby również zdolny do wywoływania fizycznych zmian w jonosferze.

Możliwe byłoby przesyłanie wystarczająco dużej energii, aby w ten sposób zająć ogniem materiały palne składowane w magazynach wroga. Przekaźniki mocy wiązki laserowej mogłyby być wysyłane z satelity SPS do innych satelitów lub platform, na przykład statków powietrznych, do celów wojskowych.

Prezydent Carter zatwierdził projekt SPS i wyraził zgodę pomimo zastrzeżeń, które wielu recenzentów, włącznie ze mną, wyraziło”, pisała dr Rosalie Bertell. „Na szczęście przedsięwzięcie było tak kosztowne, że przekraczało cały budżet Departamentu Energii, toteż Kongres nie przyznał funduszy na rozwój badań i przejścia z fazy projektu do fazy realizacji. Ten sam projekt pojawił się ponownie w USA, w czasie prezydentury Ronalda Reagana, przeniósł się do znacznie większego budżetu Departamentu Obrony i nazwany został projektem Gwiezdne Wojny”.

Takich planów wykorzystania przestrzeni kosmicznej jako obszaru, z wysokości którego można będzie wpływać na los naszej planety, było znacznie więcej.

Pogoda (jako broń masowego rażenia) dla bogaczy

Techniki modyfikacji środowiska (ENMOD) do celów wojskowych stanowią, w kontekście globalnej wojny, ostateczną broń masowego rażenia. ENMOD są stosowane przez wojsko USA od ponad pół wieku. Amerykański matematyk John von Neumann, we współpracy z Departamentem Obrony USA, rozpoczął badania nad modyfikacją pogody pod koniec lat 40. XX w., w szczytowym okresie zimnej wojny i przewidział „formy wojny klimatycznej, których nie wyobrażaliśmy sobie do tej pory”. Podczas konfliktu zbrojnego w Wietnamie wykorzystano techniki zasiewania chmur, począwszy od 1967 r. w ramach Projektu Popeye, którego celem było przedłużenie sezonu monsunowego i zablokowanie dróg zaopatrzenia wroga wzdłuż szlaku Ho Chi Minha.

Wojsko USA opracowało zaawansowane techniki, które umożliwiają mu selektywną zmianę wzorców pogodowych. Technologia, którą opracowano w latach 90. XX w. w ramach programu HAARP (High-Frequency Active Auroral Research Programme), była dodatkiem do Strategicznej Inicjatywy Obronnej, czyli Gwiezdnych Wojen. Z wojskowego punktu widzenia HAARP – oficjalnie zakończony w 2014 r. – jest bronią masowego rażenia, działającą spoza atmosfery i zdolną do destabilizacji systemów rolnych i ekologicznych na całym świecie.

Jak czytamy na stronie internetowej Collective-Evolution, w ciągu ostatnich lat znacznemu przyspieszeniu uległy prace nad wykorzystaniem pogody do celów militarnych. Piszący na ten temat Arjun Walia, powołał się na słowa obecnego dyrektora CIA, który będąc też członkiem sławnej Rady ds. Stosunków Zagranicznych (CFR), jednoznacznie wyraził swoje poparcie dla geoinżynierii oraz budowy urządzeń i wprowadzanie w życie technologii umożliwiających takie manipulowanie pogodą, aby można jej było użyć do walki z wrogimi państwami.

Księżniczka Basmah Bint Saud, broniąca praw człowieka i córka króla Arabii Saudyjskiej, porównała geoinżynierię do broni masowego rażenia: „Efekt jest taki jak wybuch bomby nuklearnej”. Dawid W. Keith, profesor na Uniwersytecie Harvarda i przewodniczący Carbon Engineering, zapytany o to, jaki efekt może wywołać rozpylanie do atmosfery metali ciężkich, dokonywane w celu manipulowania pogodą, powiedział: „Ta decyzja może zakończyć się śmiercią dziesiątków tysięcy ludzi rocznie”.

Dokument rządu Stanów Zjednoczonych wydany na prośbę Senackiej Komisji ds. Handlu, Nauki i Transportu w listopadzie 1978 r. stwierdza: „Oprócz konkretnych programów badawczych sponsorowanych przez agencje federalne istnieją również inne związane z modyfikacją pogody, które są już w trakcie realizacji. Różne federalne panele doradcze i komitety oraz ich sztaby […] zostały umieszczone w działach, agencjach lub biurach wykonawczych i uzyskały pełne poparcie rządu federalnego”.

Wybitny autor i ekonomista dr Michel Chossudowski, emerytowany profesor ekonomii Uniwersytetu Ottawskiego, który pracował bezpośrednio z rządami nad różnymi zagadnieniami geopolitycznymi, jest jedną z wielu osób ze środowiska akademickiego, wypowiadających się od dłuższego czasu przeciwko geoinżynierii, jak też badaniom zmierzającym bezpośrednio do wykorzystywania zjawisk atmosferycznych do celów wojennych. Dr Chossudowski na stronie internetowej Global Research, napisał: „Znaczny rozwój amerykańskiego arsenału »broni pogodowej« nie ulega żadnej dyskusji. Podobnie jak fakt, że broń ta jest priorytetem Departamentu Obrony. Podczas gdy ekolodzy obwiniają administrację Busha za to, że nie podpisali protokołu z Kioto, nigdy nie wspomniano o kwestii »wojny meteorologicznej«, czyli manipulacji pogodą dla celów wojskowych”.

Arjun Walia notuje też inną uwagę, że „Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych mają zdolność manipulowania klimatem albo do celów testowych, albo do jawnego użycia w celach wojskowych. Możliwości te rozciągają się na wywoływanie powodzi, huraganów, suszy i trzęsień ziemi”.

Dziennikarz cytuje dokument amerykańskiego rządu, który stwierdza: „Modyfikacja pogody stanie się częścią bezpieczeństwa wewnętrznego i międzynarodowego i może zostać przeprowadzona jednostronnie […]. Może mieć ona ofensywne i defensywne zastosowania, a nawet służyć do celów odstraszających”. Poza tym dokument informuje, że „zarówno zdolność do generowania opadów, mgły i burz na Ziemi lub do modyfikowania pogody kosmicznej, […] jak też produkcji całkowicie sztucznej pogody, stanowi część całego zintegrowanego systemu technologicznego” (Uniwersytet Lotniczy Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, Raport końcowy AF 2025).

Dymiące kominy czy ENMOD?

Wielu polityków oskarżyło Stany Zjednoczone o używanie ENMOD, na przykład Hugo Chaves, przypisując zastosowaniu tej broni występowanie różnych kataklizmów, np. trzęsienia ziemi na Haiti. Arjun Walia w 2016 r. umieścił na stronie Collective-Evolution artykuł pod znamiennym tytułem: Czy Hugo Chavez miał rację, mówiąc o HAARP i trzęsieniu ziemi na Haiti? Czy pogoda jest jeszcze zjawiskiem naturalnym?.

Jeśli mówimy o zmianie klimatu, to czy nie tu należałoby szukać jej źródeł, zastanawia się Walia. A jeśli odpowiedź byłaby twierdząca, to dlaczego o tym przejawie geoinżynierii właściwie w ogóle się nie mówi podczas światowej dyskusji na temat zmian klimatycznych wywołanych działalnością człowieka? Zmiany klimatyczne, podobnie jak wszystko inne, stały się kwestią polityczną, a chęć zysku to podstawowa przesłanka stojąca za działalnością elit. Pieniądze zawsze wydają się ważniejsze od planety. Dlatego trudno oczekiwać od czynników oficjalnych jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co właściwie przyczynia się do zmian klimatycznych – emitowany dwutlenek węgla czy geoinżynieria stosowana w celach wojskowych?

Dr Rosalie Bertell stwierdziła w cytowanym wyżej artykule, że wszystkie niepokojące zjawiska pogodowe związane są z trwającymi od kilku dekad intensywnymi i coraz bardziej niszczycielskimi programami służącymi nie tylko zrozumieniu procesów zachodzących w górnych warstwach atmosfery, ale również ich kontrolowaniu. HAARP jest integralną częścią długiej historii badań kosmosu oraz wykorzystania efektów studiów kosmicznych w celach militarnych. „Militarne implikacje są alarmujące. Urządzenia powstałe w ramach projektu HAARP mają przerażającą zdolność dostarczania za pomocą wiązki laserowej, w dowolną część globu ziemskiego, bardzo dużych ilości energii, porównywalnych z bombą atomową. Projekt prawdopodobnie zostanie sprzedany społeczeństwu jako antyrakietowa tarcza kosmiczna lub, dla bardziej łatwowiernych, jako urządzenie służące naprawie warstwy ozonowej”. Od dziesięcioleci trwa proces modyfikowania środowiska poprzez wprowadzanie zmian pogodowych, ale mało kto o tym wie, bowiem codzienny dialog jest kontrolowany przez media głównego nurtu.

Choussovdusky zapewnia, że „wojsko USA stworzyło zaawansowane technologie, które umożliwiają selektywną zmianę wzorców pogodowych”. Kanadyjski uczony zwrócił też uwagę na inną sprawę. „To, czego nie podniosły środki masowego przekazu, to fakt, że w ostatnich latach nastąpiły liczne nietypowe i dramatyczne zmiany klimatyczne w krajach, które zostały zidentyfikowane jako możliwe cele w ramach amerykańskiej doktryny wojen prewencyjnych”. Na stronie Global Research autor podaje linki do wykresów, z których wynikać ma, że Amerykanie doprowadzili w Korei Północnej do zniszczenia systemu rolnego poprzez naprzemienne prowokowanie w tym kraju suszy i powodzi od połowy lat 90. XX w. „Powtarzające się powodzie i susze często w tym samym roku zaczęły uderzać w Koreę Północną od 1995 r. Według danych Pjongjangu pociągnęło to za sobą śmierć z głodu 220 tys. ludzi. Według danych amerykańskich, liczba zgonów wynosiła około 2 mln obywateli komunistycznej części Korei”.

Jako przykład tego, co działo się w „państwie Kima”, można podać wydarzenia z 2001 r., kiedy to w czerwcu nastąpiła rozległa susza z opadami wynoszącymi zaledwie 10 proc. normalnego poziomu, co osłabiło uprawy rolne. Kilka miesięcy później, w październiku, doszło do rozległych powodzi powodujących dalsze zniszczenia w uprawie ryżu i w konsekwencji do sytuacji kryzysowej w dystrybucji żywności. „Urzędnicy w prowincji Kangwon – jednego z obszarów, który szczególnie ucierpiał z powodu anomalii pogodowych – poinformowali, że wpływ ulewnego deszczu i powodzi na uprawy był druzgocący. Normalne opady zarejestrowane w październiku powinny wynosić około 20 mm. Ale w obszarach najbardziej dotkniętych deszczem 400 mm deszczu spadło w ciągu zaledwie 12 godzin. To była najgorsza powódź, od kiedy zaczęto prowadzić zapisy pogodowe w 1910 r.” – powiedziała szefowa rządowej komisji mającej pomóc rolnikom poszkodowanym w wyniku powodzi. Na Kubie doszło do zjawisk bardzo podobnych do tych zaobserwowanych w Korei Północnej.

Z kolei w Iraku, Iranie i Syrii niszczący brak opadów wystąpił w 1999 r. W Afganistanie miały miejsce susze w czterech kolejnych latach poprzedzających amerykańską inwazję w 2001 r. Doprowadziło to do zniszczenia gospodarki chłopskiej, powodując powszechny głód, czytamy na stronie Global Research.

Należy pamiętać, że modyfikacja pogody – zgodnie z raportem końcowym, będącym dokumentem Sił Powietrznych USA AF 2025 – „oferuje wojownikowi szeroki wachlarz możliwych opcji, aby pokonać przeciwnika lub zmusić go do poddania się”. Te „możliwe opcje” to wywoływanie powodzi, huraganów, susz i trzęsień ziemi na obszarze przeciwnika. Dlatego „następnym razem, gdy pojawi się dyskusja na temat globalnych zmian klimatu, być może powinieneś wspomnieć o geoinżynierii i modyfikacji pogody, wiedząc, że tezie o wpływie broni pogodowej na zmiany klimatu daleko do teorii spiskowej”, radził prof. Michel Chossudovsky na stronie Global Research.

 

Napisane przez dr Robert Kościelny

https://www.collective-evolution.com/2018/07/08/ottawa-professor-blasts-the-us-military-for-owning-the-weather-for-military-use/

https://www.globalresearch.ca/the-ultimate-weapon-of-mass-destruction-owning-the-weather-for-military-use-2/5306386

https://www.globalpolicy.org/component/content/article/212/45492.html